Connect with us

NEWS

Masakra w warszawskiej redakcji. Cezary S. narobił bałaganu. Zadźgał swojego byłego partnera i zdetonował granat

Published

on

Masakra w warszawskiej redakcji. Cezary S. narobił bałaganu. Zadźgał swojego byłego partnera i zdetonował granat

To morderstwo postawiło na nogi całą Warszawę. Choć od makabrycznego wydarzenia z grudnia 2012 r. minęło już kilkanaście lat, historia z nim związana nadal szokuje. Cezary Sz. wszedł do redakcji Magnum-X uzbrojony w nóż i granat ręczny. Zadał ciosy swojemu byłemu partnerowi i zdetonował ładunek, tracąc przy tym rękę i raniąc kilka osób. Tylko cud sprawił, że przeżył i mógł odpowiedzieć za zbrodnię przed sądem. Od tego wyroku minęło 10 lat.

Masakra w warszawskiej redakcji. Cezary S. narobił bałaganu. Zadźgał byłego partnera i zdetonował granat

Był 10 grudnia 2012 roku. Prezes wydawnictwa wojskowego Magnum-X, 48-letni Cezary Sz., wszedł do budynku przy ul. Grochowskiej 308. Pędzi na posiedzenie zarządu. Wszyscy już byli zgromadzeni w jednym z pomieszczeń. Wśród obecnych był były radny PiS z Targówka i ekspert lotniczy Krzysztof Z. († 48), który pełnił funkcję wiceprezesa wydawnictwa. Nagle budynkiem wstrząsnęła eksplozja. Obecni na spotkaniu w panice wybiegli na korytarz. Sz. pobiegł za nimi. Został poważnie ranny. Wybuch urwał mu prawą rękę. Mimo to lewą mocno trzymał rękojeść noża. Dogonił Krzysztofa Z. i w morderczym szale zaczął go dźgać na oślep, wielokrotnie wbijając ostrze w jego ciało aż po rękojeść.

W redakcji zapanował chaos. Początkowo nikt nie wierzył w to, co działo się na oczach wszystkich. Szef wydawnictwa mordował swojego zastępcę z bezwzględnością.

Wkrótce budynek wydawnictwa zaroił się od usług. Ratownicy zaczęli pomagać rannym. Jednak dla wiceprezydenta było już za późno. Wykrwawił się na śmierć, zanim nadeszła pomoc.

Terrorysta był w stanie krytycznym. Nie było wiadomo, czy przeżyje, dopóki nie położono go na stole operacyjnym. Jego obrażenia były przerażające. Granat urwał mu rękę, a odłamki poraniły ciało. Lekarze walczyli o jego życie przez wiele godzin. W końcu udało im się ustabilizować jego stan.

Zaraz po tym akcie terroru wszyscy eksperci, politycy i komentatorzy prześcigali się w zgadywaniu, dlaczego do tego doszło. Krzysztof Z. był jednym z ekspertów badających przyczyny katastrofy smoleńskiej. Część jego politycznego otoczenia natychmiast zaczęła łączyć te dwie sprawy. – Krzysztof Z. skrytykował raporty komisji MAK i Jerzego Millera. To każe nam bardziej myśleć o jego śmierci. Jest za dużo samobójstw, zgonów wśród osób związanych z 10 kwietnia. Istnieje podejrzenie, że oprócz tego, co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku, prowadzona jest jakaś makabryczna gra, która ma na celu zdewastowanie polskiej sceny politycznej – powiedział dwa dni po zamachu były minister obrony Romuald Szeremietiew.

Podobne nastroje próbował studzić ówczesny rzecznik klubu parlamentarnego PO. „Wiem, że ofiara mówiła o tragedii smoleńskiej, ale nie miało to nic wspólnego ze zbrodnią. Zdaniem prokuratury sprawa miała podłoże biznesowo-społeczne i tego się trzymajmy. Nie dajmy się zwariować. Absolutnie wykluczam jakikolwiek kontekst polityczny tej potwornej zbrodni” – argumentował Paweł Olszewski.

Choć teza o chęci uciszenia eksperta chwyciła w mediach, prawda okazała się niezwykle prozaiczna. – Podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy wiceprezesi spółki, ekspert lotniczy Krzysztof Z. i Andrzej U., zarzucili prezesowi i koledze Cezaremu Sz. nieprawidłowości w prowadzeniu firmy. Jak twierdziła prokuratura, oskarżenia wspólników zaniepokoiły Cezarego Sz. Mężczyzna wyjął granat z szafki i zdetonował go. Eksplozja urwała mu rękę, a także zraniła jego kolegów. Andrzej U., który został mniej ranny, uciekł z pomieszczenia. Krzysztof Z. poszedł za nim, ale Cezary Sz. dogonił go na korytarzu i kilka razy dźgnął nożem – tak o tym incydencie pisaliśmy w „Super Expressie” dekadę temu.

Proces rozpoczął się nieco ponad rok po ataku. Cezary Z. w tym czasie wracał do zdrowia. Na sali sądowej nie czuł się winny. Powiedział, że to Krzysztof Z. go zaatakował. „Musiałem się bronić” – argumentował na sali sądowej. Twierdził, że granat do siedziby przynieśli jego wspólnicy.

Jednak fakt, że miał w biurze niewielki arsenał, działał na jego niekorzyść. Jak donosili dziennikarze Wprost, w biurze prezesa Magnum-X znaleziono dwa noże i scyzoryk. W sejfie znajdowało się m.in. 186 sztuk amunicji, petardy, dwa granaty treningowe. – Według ekspertów prezydent prawdopodobnie wyciągnął zawleczkę przy biurku (znaleziono ją na klawiaturze jego komputera) i trzymając w prawej ręce odbezpieczony granat, a w lewej butelkę alkoholu, podszedł do stołu. Pochyliwszy się nad stołem, odepchnął dźwignię zabezpieczającą zapalnik – pisała wówczas Helena Kowalik.

W kwietniu 2015 roku zapadł wyrok. Adwokat wnioskował o uniewinnienie swojego klienta od zarzutu usiłowania zabójstwa granatem. Wnosił również o „łagodny wyrok” za atak nożem. Prokurator z kolei wnioskował o 25 lat więzienia. Sąd, w którego składzie znalazła się była minister sprawiedliwości Barbara Piwnik (60), nie był jednomyślny. Ostatecznie jednak uznał Sz. winnym. „Dowody w tej sprawie i opinia biegłych były niepodważalne. To oskarżony odpalił granat i zabił Krzysztofa Zalewskiego nożem” – powiedziała sędzia Małgorzata Młodawska-Piaseczna, skazując Cezarego Sz. na 25 lat więzienia. Sąd zasądził również zapłatę 50 tys. zł odszkodowania dla wdowy po Krzysztofie Z.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2024 Galaxyhub24