NEWS
12-letni Krzyś zginął na przejściu dla pieszych. „Twój syn mnie zabił”! Roman J. nie pójdzie do więzienia

Zabił 12-letniego Krzysia na przejściu dla pieszych. Nie zatrzymał się. Nie rozejrzał się. Oskarżył. A teraz? Wyjdzie z sądu i pójdzie do domu. To nie jest film. To dramat rodziny z Dywit pod Olsztynem. 28 maja 2024 r. Krzyś, uczeń szkoły podstawowej, szedł do szkoły. Ubrany, przygotowany, z plecakiem. Zamiast lekcji – śmierć na oznakowanym przejściu. Inni kierowcy się zatrzymali. Roman J. nie. Wjechał z taką siłą i uderzył chłopca z taką siłą, że zegarek dziecka przeleciał kilkanaście metrów. Siła uderzenia zmiażdżyła ciało. Lekarze byli w szoku.
Olsztyn. Krzysiu zmarł w szpitalu. Dwa tygodnie przed urodzinami
Matka chłopca, Magdalena B., trzymała zakrwawiony plecak syna jak relikwię w sądzie. Jej włosy posiwiały z dnia na dzień. Przez dziewięć miesięcy nie mogła pracować.
„Zabrali mi wszystko. On poszedł na zakupy, a ja pochowałam dziecko” – powiedziała szlochając.
Ale najgorsze przyszło później. Na poboczu drogi w Tuławkach, niedaleko miejsca wypadku, spotkała nieznanego starszego pana. Kiedy powiedziała, że mieszkaniec tej wsi zabił jej dziecko, usłyszała:
To ja. To twój syn mnie zabił. Mam z tego powodu same kłopoty. Schudłam przez niego 17 kilo! – tak Roman J. skomentował śmierć 12-latki. Nie przyznał się do winy w trakcie śledztwa. Zrobił to dopiero w sądzie. Milczał. Nawet, gdy przesłuchiwano matkę. Nie patrzył. I przeprosił, gdy prosił go obrońca. Przed rozprawą… zgłosił kobietę na policję. Twierdził, że go nękała. Próbował też odzyskać prawo jazdy, ale prokuratura mu na to nie pozwoliła.
Droga była wąska”
Na sali sądowej powiedział, że nic nie widział. Że droga była wąska. Że ominął koparkę. Że jeździł samochodem od 50 lat i nigdy nie dostał punktów. Po kilku miesiącach rozpraw sąd wydał wyrok.
– Oskarżony nie był ostrożny. Nie patrzył na drogę. Nie zatrzymał się, mimo że zatrzymał się inny samochód – tłumaczył sędzia na sali sądowej.
Jednak wyrok nie był taki, jakiego spodziewała się zrozpaczona rodzina. Roman J. za przejechanie chłopca nie pójdzie do więzienia. Usłyszał rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów i 50 tysięcy złotych odszkodowania za śmierć rodziny Krzysia.
I tyle. Żadnego więzienia. Żadnej celi. Żadnej kary, która byłaby równa temu, co przeżyli rodzice chłopca. W uzasadnieniu sędzia stwierdził:
– Jeśli chodzi o kwestię ustalenia prędkości (…), to na podstawie dostępnych dowodów nie da się precyzyjnie określić tej wartości. Nie da się też z całą pewnością ustalić szczegółowych przyczyn, dla których oskarżony nie zachował należytej ostrożności i nie przestrzegał prawidłowo drogi. Zdaniem sądu, do tego rozproszenia mogło dojść na skutek wyprzedzania przez oskarżonego koparki jadącej w przeciwnym kierunku. Kara wymierzona oskarżonemu jest adekwatna do stopnia winy i stopnia szkodliwości społecznej popełnionego czynu.
Wyrok nie jest prawomocny. Rodzina Krzysia prawdopodobnie złoży apelację. Matka chłopca nie mogła rozmawiać z dziennikarzami. Mimo że od śmierci jej syna minął już prawie rok, kobieta nadal nie może się z tym pogodzić.