NEWS
Strażacy torturowali mojego Pawła przez godzinę.” Szokujące szczegóły

Paweł Ziętkowicz (†25 lat) został pobity przez swoich „kolegów” z Ochotniczej Straży Pożarnej w remizie strażackiej w Białym Dunajcu. Strażacy torturowali młodego górala przez godzinę, a bicie zostało nagrane przez kamery monitoringu. Mimo że od śmierci 25-latka minęło 7 miesięcy, nikomu nie postawiono zarzutów, ani nie aresztowano. Śledztwo nadal trwa. Ujawniamy szokujące szczegóły śmiertelnego pobicia Pawła.
Koszmar w Białym Dunajcu. Paweł był bity przez swoich towarzyszy przez godzinę
„Chwała Bogu, pomagaj ludziom” to szczytne hasło, na tyle inspirujące dla Ochotniczej Straży Pożarnej w Białym Dunajcu, że postanowili ozdobić tym hasłem okno remizy. Kilka metrów dalej, na poboczu drogi, ukryty w żywopłocie, stoi krzyż ze zdjęciem młodego, uśmiechniętego chłopca. To jedno z ostatnich zdjęć Pawła, zrobione przed jego śmiercią. Przy krzyżu palą się znicze. W nocy z 1 na 2 sierpnia 2024 roku to właśnie tym strażakom bliska jest idea ratowania ludzkiego zdrowia i życia, która wpisana jest w statut Ochotniczej Straży Pożarnej – pobili na śmierć 25-letniego Pawła, również strażaka. Wszyscy służyli w tej samej jednostce, w Białym Dunajcu.
Znali się ze zbiórek, wspólnych akcji, uroczystości, w które angażowali się w organizacji. Znali się, bo mieszkali blisko siebie, ich rodziny się znały.
Tego wieczoru Paweł wrócił wcześniej z pracy. Zazwyczaj wracał późno, pracował w pizzerii. Po pracy musiał sprzątać, ale słyszałam, że ktoś do niego dzwonił. Nie pytałam syna, bo był dorosły, ale widziałam, że niechętnie odbierał telefon. W końcu wyszedł z domu, około 22.00. Zadzwonili do niego strażacy ze straży pożarnej, następnego dnia miał być odpust w naszej parafii, straż pożarna zawsze bierze udział w uroczystościach z transparentem. Pewnie chcieli ustalić, jak ma wyglądać następnego dnia. Chcieli, żeby Paweł przyniósł im burgery, chociaż nasz dom jest oddalony od straży pożarnej może o 200, 300 metrów – opowiada Anna Ziętkowicz.
Kobieta podejrzewa, że strażacy chcieli po prostu wyciągnąć Pawła z domu pod tym pretekstem. Dodaje, że jej syn był strażakiem ochotnikiem przez wiele lat.
Zaczął jak miał 11 lat, uwielbiał pilnować, uwielbiał pomagać, był bardzo pozytywnym młodym człowiekiem, kochanym synem – opowiada pan Anna.
Około 2 w nocy obudziły ją krzyki. Jeden ze strażaków przyprowadził Pawła do domu, narobił hałasu, krzycząc: „Weź to k…o”. Okazało się, że to ten sam, który chwilę wcześniej pobił go w remizie.
– Widziałam syna może przez kilka sekund, bo powiedział, że zostawił kluczyki do samochodu i telefon w remizie, poszedł po nie. Zdołał powiedzieć, że został pobity w remizie, krew mu leciała z nosa, mówił bełkotliwie – opowiada pani Anna.
Kobieta obudziła córkę i pojechali do remizy. Paweł leżał przed remizą. – Leżał na lewym boku, był pobity, miał zmiażdżoną głowę, po prawej stronie był krwiak – kobieta wspomina szokujący widok. To matka Pawła wezwała karetkę.
Opinia biegłego wskazuje, że „Paweł nieszczęśliwie upadł”
Paweł został przewieziony do szpitala w Zakopanem, jego stan od początku był bardzo poważny, ale nie mieli tam sprzętu do podtrzymywania życia, więc przetransportowano go do Nowego Targu, gdzie zmarł 11 sierpnia.
Lekarze od samego początku nie dawali nam żadnych szans na przeżycie naszego syna. Paweł przeszedł neurochirurgię i miał bardzo poważne obrażenia mózgu. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci był krwiak podtwardówkowy mózgu. Nagrania z monitoringu wyraźnie pokazują, co działo się przed śmiercią Pawła. Na nagraniu widać, jak wysoki mężczyzna wielokrotnie zadaje serię celnych ciosów w głowę Pawła. Znacznie niższy Paweł upada pod ich naporem. Najpierw próbuje wstać, a gdy nie daje rady, podnosi go inny wyższy kolega, by otrzymać kolejną serię ciosów. Na nagraniu widać też kobietę sprzątającą krew Pawła z podłogi. Pomimo tak mocnych dowodów prokuratura nikogo nie aresztuje, do dziś nikt nie został oskarżony, a ci, którzy pobili Pawła, to nadal strażacy. Pochowałam swoje dziecko z całkowicie rozbitą głową, a teraz próbują nas przekonać, że Paweł uderzył się o kamień, gdy upadł – szlocha matka.
W rzeczywistości w opinii biegłego zleconej przez prokuratora, biegły wskazuje, że Paweł upadł tak mocno, że uderzając głową o wystający kamień, co spowodowało siniaka. Jednak, jak twierdzi rodzina, gdy znaleźli Pawła, wyglądał tak, jakby wpadł w żywopłot, a następnie osunął się na ziemię. Leżał na prawym boku, a siniak znajdował się po lewej stronie głowy. Niemożliwe jest więc, aby powstał w wyniku upadku.
Wszyscy wiemy, kto zabił Pawła, bo jak inaczej można nazwać to, że bili go po głowie przez godzinę, dwa razy więksi od niego? To było działanie celowe. Dlaczego prokurator nie wie? Zhańbili mundur i chodzą po wsi szczęśliwi – powiedział w rozmowie z Super Expressem anonimowy mieszkaniec Białego Dunajca.