Connect with us

CELEBRITY

Grażyna z “Sanatorium miłości” żyje w trudnych warunkach. Jej mąż pił i zostawił ją z długami. Opowiada o przemocy

Published

on

Grażyna z "Sanatorium miłości" żyje w trudnych warunkach. Jej mąż pił i zostawił ją z długami. Opowiada o przemocy

Grażyna Nowicka jest jedną z uczestniczek 7. edycji „Sanatorium miłości”. W programie odważnie podzieliła się swoją historią, ale nie zdradziła wszystkiego przed kamerami. W szczerej rozmowie z „Super Expressem” opowiedziała o swojej obecnej sytuacji i o tym, jak udział w programie wpłynął na jej życie. Pani Grażyna urzeka nie tylko swoją zaradnością, ale także niezwykłym optymizmem.

Grażynka z 7. edycji „Sanatorium miłości”, udowodniła, że ​​nigdy nie jest za późno, by walczyć o siebie. W programie zaskoczyła odwagą i szczerością, choć – jak się okazuje – nie zdradziła wszystkiego przed kamerami. W wywiadzie dla „Super Expressu” opowiada o tym, jak zmieniło się jej życie po udziale w show, jak radzi sobie z hejtem i dlaczego zdecydowała się na pracę za granicą. Otwarcie mówi o swojej trudnej przeszłości, ale przede wszystkim patrzy w przyszłość – z optymizmem i determinacją.

Iwona Janczewska: Jakie opinie słyszałaś od ludzi po emisji pierwszych odcinków „Sanatorium miłości”?

Grażyna Nowicka: Nie przejmuję się hejtem, nie czytam komentarzy. Jestem wierząca i wiem, że z Bożą pomocą zawsze sobie poradzę. Ludzie mnie wspierają, piszą, że podziwiają moją odwagę. A ja po prostu zapisałam się do programu i poszłam. Powiedziałam: „Przejdę casting, okej. Nie przejdę, okej też”.

Czy udział w programie zmienił Twoje życie?

– Tak, zdecydowanie. Otworzyłam się na ludzi, wyszłam ze swojej skorupy, z zamknięcia. Teraz idę do przodu, nie oglądam się za siebie.

Czy zdobyłaś odwagę, by postawić siebie na pierwszym miejscu?

„Sanatorium miłości”: Anya ma dość Edmunda

Tak, kiedyś nawet się nie malowałam, jak wychodziłam z domu, żyłam w schemacie praca-dom. Taka szara myszka i ciągle coś mi chodziło po głowie. Po udziale w programie zrozumiałam, że warto otworzyć się na świat. Gosia, moja współlokatorka, dała mi ogromne wsparcie. To ona podnosiła mnie na duchu i mówiła: „Grażyna, musisz się otworzyć!”. I tak się stało. Gosia dała mi „siłę” i odwagę. Powiedziała: „Jeśli się nie otworzysz, będzie ci ciężko w życiu”. I miała rację. Teraz wszystko przyjmuję z uśmiechem.

Jak wspominasz Małgosię?

Była cudowną współlokatorką. Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy, rozmawiałyśmy o wszystkim. Była dla mnie jak siostra, zawsze chodziłyśmy razem na kolacje czy spotkania.

Czy ta przyjaźń nadal istnieje?

– Tak, tak! Wczoraj nawet rozmawiałam z nią przez telefon. Jestem też w kontakcie z Anią. Miałam się też spotkać ze Zdzichem, ale wyjechałam do pracy do Holandii.

Czy ta praca w Holandii to efekt „Sanatorium miłości” i tego „otwarcia się na świat”? Czy to Twój pierwszy taki wyjazd, czy byłaś tam już wcześniej?

– Byłam za granicą, bo mam dzieci w Niemczech i Holandii. Byłam z synami na święta. Teraz pojechałam do Holandii, żeby zarobić na remont domu. Życie w Polsce nie jest łatwe, a w moim wieku ciężko znaleźć dobrze płatną pracę. Tutaj mogę więcej zarobić i odłożyć na remont domu.

Co robisz w Holandii?

– Sprzątam korytarze, jadalnię, kuchnię, pranie. Tutaj liczy się sumienność, a nie szybkość. Ludzie mnie szanują. Praca daje mi możliwość podreperowania budżetu.

Czy to znaczy, że sama z emerytury nie wyżyjesz?

– Dostaję około 1700 zł. Ciężko uzbierać. Trzeba płacić za prąd, podatek, coś tam jeszcze, robić coś w domu i nic nie ma. I tyle. Trzeba kupić sukienkę, buty – wiesz, nie kupuje się takich rzeczy co miesiąc. I… mam też komornika. Jak syn zachorował i nie było pieniędzy, musiałam wziąć kredyt. Do tego mój nieżyjący już mąż, jak już był bezrobotny, wziął tzw. chwilówkę. Było źle, dlatego tym bardziej cieszę się, że znalazłam pracę za granicą. Chcę zostawić wszystko złe za sobą.

Jaki remont planujesz?

Zbieram pieniądze na instalację wodno-kanalizacyjną i centralne ogrzewanie. Kupiłam wszystkie materiały, potrzebuję tylko pieniędzy na wykonawcę, który wszystko podłączy. Do tej pory radziłam sobie świetnie. Mam pompę, spuszczam wodę ze studni.

Przez 41 lat dźwigałaś ciężki ciężar…

– Tak, ale nie wracam do przeszłości. Miałam trudne dzieciństwo, trudne małżeństwo, ale to już za mną. Teraz idę we właściwym kierunku i wiem, kiedy powiedzieć „nie”.

Twój mąż nadużywał alkoholu, ale czy była też przemoc?

– Nie. Powiem tak: gdyby mnie uderzył, mogłabym powiedzieć, że jest zły i chce się wyżyć. Ale to nie była przemoc fizyczna, tylko psychiczna. „Nie możesz się tak ubierać, bo wszyscy się na ciebie gapią”. Takie słowa mogą ranić.

To brzmi jak forma zazdrości. Czy ty też tak to odczuwasz?

Tak, był zazdrosny, ale nie umiał okazywać miłości. Bardzo go kochałam, naprawdę. A jego? Może jak był bardzo pijany, mówił, że mnie kocha, ale trzeźwy? Nigdy.

Brakowało ci bliskości?

– Tak, brakowało mi rodzinnej miłości. Wyszłam za mąż bardzo młodo, miałam 19 lat. Nikomu się nie zwierzałam. Dopiero teraz, w Mikołajkach, zaczęłam opowiadać o swoim życiu.

Nie miałaś żadnego wsparcia?

– Teść mnie trochę rozumiał, czasem coś marudził do mojego syna. Ale ja nikomu się nie skarżyłam. To nie miało sensu, bo ktoś cię posłucha, a potem się zaśmieje i powie: „No dobrze, po co się z nim związała? Mogła go zostawić”. Więc po prostu tego nie powiedziałam i wolałam zrobić to sama.

Masz w sobie dużo optymizmu, mimo trudnych doświadczeń.

– Nigdy się nie poddaję! Moi przyjaciele mówili mi, że powinnam zakończyć małżeństwo: „Czemu się męczysz? Odejdź”. Ale ja miałam swoje zasady i ich się trzymałam. Przetrwałam 41 lat małżeństwa i dałam radę. Teraz jestem wolna i cieszę się życiem!

Czy poleciłabyś „Sanatorium miłości” innym seniorom?

– Każdej seniorce i seniorowi mówię: „Niech się zapiszą, niech zaczną! To przygoda życia!” Poznałam fantastycznych ludzi.

 

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2024 Galaxyhub24