NEWS
Leszek Mądzik nie żyje. Wielki artysta odszedł w wieku 80 lat

W sieci pojawiła się smutna wiadomość. Zmarł Leszek Mądzik, wybitny scenograf, reżyser teatralny i twórca Sceny Plastycznej KUL. Jego odejście jest ogromną stratą dla polskiej kultury i sztuki. Przez wiele lat swojej kariery stworzył niezapomniane spektakle, które na zawsze zapisały się w historii teatru.
Leszek Mądzik był jednym z najbardziej charakterystycznych i cenionych artystów polskiego teatru. Jego unikalne podejście do sztuki scenicznej, w której światło, cień i obraz mają ogromne znaczenie, uczyniło z niego artystę o niezwykłej wrażliwości. Wiadomość o jego śmierci poruszyła zarówno środowisko teatralne, jak i szerokie grono współpracowników i miłośników jego twórczości.
Leszek Mądzik nie żyje
Mądzik był związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim przez ponad pięć dekad, gdzie stworzył Scenę Artystyczną KUL. Był to wyjątkowy teatr wizualny, w którym nie wypowiadano żadnych słów, a narracja budowana była za pomocą obrazu, ruchu i dźwięku. Jego spektakle, takie jak „Moisture”, „Gateway” i „Chasing”, były grane na całym świecie.
Wielokrotnie nagradzany za swoją działalność artystyczną, Leszek Mądzik był również wykładowcą i inspiracją dla wielu młodych artystów. Jego podejście do sztuki scenicznej wykraczało daleko poza tradycyjny teatr. Artysta tworzył spektakle, które porównywano do malarskich kompozycji światła i cienia. W swoich projektach często poruszał fundamentalne pytania o ludzką egzystencję, przemijanie i duchowość.
Po jego śmierci w mediach społecznościowych pojawiło się wiele wpisów upamiętniających twórcę. Artyści, aktorzy i miłośnicy teatru podkreślają, że Mądzik był nie tylko genialnym scenografem i reżyserem, ale także wyjątkowym człowiekiem. Pełen pasji i zapału do pracy do ostatnich chwil.
Odszedł Leszek Mądzik. Niezwykły artysta, humanista, człowiek teatru, który nauczył nas wrażliwości na piękno. Ten, który zadawał więcej pytań niż dawał gotowych odpowiedzi. Spektaklami Sceny Artystycznej KUL otwierał nas na Boga i na drugiego człowieka z jego słabościami i wątpliwościami. Oglądałem jego występy za granicą, prowadziłem spotkania. Widziałem, jakim szacunkiem cieszył się wśród ludzi teatru. Obcokrajowcy nazywali go Panem Magikiem. Byłem dumny, że przed laty przyjął moje zaproszenie do przygotowania kolejnej edycji Wystawy „W stronę Schulza” w Muzeum Narodowym w Kielcach. Jak sam przyznał, otworzyło go to na Brunona Schulza, o którym później zrobił spektakl. Zachęcił mnie do odwiedzenia jego retrospektywy w Muzeum Śląskim. Umówiliśmy się, że pojadę tam na początku Wielkiego Tygodnia i potraktuję to jako swego rodzaju rekolekcje. Kilkanaście dni temu, gdy rozmawialiśmy, miałem wrażenie, że jest już bardzo osłabiony. Nie tracił jednak nadziei, że uda mu się wystawić „Requiem” Mozarta… Teraz na pewno mu się uda, a sam kompozytor pojawi się na premierze… – czytamy we wpisie Jana Bończa Szabłowskiego.