NEWS
Mężczyzna z nożem próbował wyłudzić od lekarza ogromne sumy pieniędzy. Nowe odkrycia szokują

Znamy coraz więcej szczegółów zabójstwa ortopedy dokonanego przez strażnika więziennego w Krakowie. Okazuje się, że już w styczniu Jarosław W. groził lekarzowi śmiercią i zażądał od niego ogromnej sumy pieniędzy. Tomasz Solecki zgłosił ten fakt służbom, ale – jak poinformowała prokuratura – nie chciał wszczynać śledztwa. W środę (30 kwietnia) mężczyzna uzbrojony w nóż usłyszał zarzut zabójstwa. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Nożownik z Krakowa chciał pieniędzy od lekarza za „błąd”
W styczniu 2025 roku, trzy miesiące przed tragedią, 35-letni Jarosław W. zażądał od lekarza 20 tysięcy złotych za rzekomy błąd medyczny. Tyle że błędu nie było. Jak powiedzieli nam rodzice nożownika, ich syn zaczął się dziwnie zachowywać dwa lata temu.
Zaczęło się dwa lata temu, po zabiegu, w Krakowie nie myślał o niczym innym, tylko o tym lekarzu, ciągle powtarzał, że go czymś zaraził, że wstrzyknął mu truciznę, zaraził białaczką. Syn poszedł nawet do onkologa, ale nic z tego nie wyszło. Nie chciał iść do psychiatry.
powiedziała pani Teresa w wywiadzie dla „Super Expressu”.
We wtorek (29 kwietnia) wczesnym rankiem wyszedł z domu rodzinnego. Spędzał urlop u rodziców. „Wypił kawę i to wszystko, co z niego widzieliśmy” – powiedział w wywiadzie ojciec Jarosława W.
Wpadł do gabinetu z nożem. Tragiczny finał
Jak się później okazało, Jarosław W. trafił do Szpitala Uniwersyteckiego. Wiedział, gdzie jego operator przyjmuje pacjentów. Wszedł do gabinetu i zażądał, aby lekarz na nowo przeanalizował jego historię choroby. Nie posłuchał argumentów, że przyszedł inny pacjent, że nie był zarejestrowany. Wyciągnął nóż i zaczął dźgać ortopedę w brzuch i klatkę piersiową. Sekcja zwłok wykazała, że uderzeń było wiele. „Co najmniej 20” – powiedziała Oliwia Bożek-Michalec, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Zadane z wielką siłą i precyzją. Śmiertelne były te zadane w okolicy wątroby i serca.
Okazuje się, że Jarosław W. był nadal czynnym strażnikiem więziennym i miał styczność z bronią. Pracował w Areszcie Śledczym w Katowicach, jego współpracownicy postrzegali go jako dziwaka, a jego przełożeni mieli mieć raporty o niezrozumiałym zachowaniu mężczyzny.