NEWS
Ona walczy z depresją, robiąc ozdoby wielkanocne. „To uratowało mi życie”

Spędziła ponad 40 lat u boku ukochanego męża Włodzimierza. Kiedy zmarł, Grażyna Badowska (73) z Łodzi popadła w głęboką depresję. Aby choć częściowo złagodzić ból po jego stracie, zaczęła robić ozdoby świąteczne. „To uratowało mi życie” – mówi dziś.
Pani Grażyna to legenda Łodzi
Panią Grażynę można spotkać w jednej z hal targowych na placu Barlickiego w Łodzi przy jej stoisku z kolorowymi pisankami, świecznikami i magnesami na lodówkę. Zimą asortyment jest typowo świąteczny. Wszystkie ozdoby wykonuje sama, głównie z kolorowych wstążek. Ceny są różne. Te, które wymagają najmniej pracy kosztują kilkanaście złotych. Najdroższe wyceniane są na ponad sto złotych. Być może emerytka nigdy by się tam nie pojawiła, gdyby nie śmierć męża, który odszedł w wieku 65 lat. „To był bardzo dobry człowiek” – wspomina ukochanego. „Pobraliśmy się w 1975 roku. Kiedy zmarł, załamałam się całkowicie” – mówi.
Ozdoby świąteczne jako walka z depresją
Panią Grażynę dopadła depresja, która z każdym dniem pogłębiała się. W końcu kobieta postanowiła rozpocząć swoistą terapię – w zaciszu swojego domu zaczęła tworzyć ozdoby świąteczne z materiałów pasmanteryjnych. Jakość tych pierwszych pozostawiała wiele do życzenia, ale z czasem wdowa nabrała doświadczenia i dziś tworzy prawdziwe arcydzieła. – To przywróciło mnie do życia – mówi. – Nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie ta pasja. Na początku ozdoby rozdawałam w prezencie członkom rodziny. Ale córka namówiła mnie, żebym zaczęła je sprzedawać. I tak od trzech lat rozstawiam swoje stoisko – tłumaczy.
Zarobki nie są najważniejsze. Czasem dniówka to kilkadziesiąt złotych, czasem trochę ponad dwieście. Znacznie ważniejsze jest to, jak pani Grażyna czuje się podczas tworzenia ozdób. „To mi bardzo pomogło” – mówi.
Seniorkę można spotkać w hali Zielony Rynek, w holu głównym. Będzie tam sprzedawać swoje ozdoby codziennie aż do świąt wielkanocnych.