NEWS
Problemy polskich skoczków narciarskich. Ledwo im się udało! „Kazali mi pokazać jakiś dowód”

Tuż przed pierwszym treningiem w Trondheim polscy skoczkowie narciarscy napotkali poważne problemy. Choć wyjechali na skocznię na dwie godziny przed startem, ledwo zdążyli. Cały bałagan opisał Piotr Żyła. „Jestem szczęśliwy, że w ogóle udało nam się dotrzeć na tę skocznię” – powiedział nasz skoczek, który również zapomniał akredytacji i musiał przedstawić kolejny dowód, że jest uczestnikiem mistrzostw świata.
Piotr Żyła zaskoczył w pierwszym treningu przed zawodami na skoczni normalnej w Trondheim. Skoczył 97 m i zajął ósme miejsce, najwyższe wśród Polaków.
— Pierwszy skok był fajny. Nawet na treningu w Polsce zdarzały się takie fajne, stare, dobre skoki, w których można było się odbić nogą. Później było już gorzej, ale cieszę się, że w ogóle udało mi się dotrzeć na tę skocznię — powiedział skoczek, a później szczegółowo opowiedział, co właściwie działo się przed treningiem.
Polscy skoczkowie wyjechali na skocznię dwie godziny przed treningiem, żeby przygotować się do skoków na miejscu. Teoretycznie dojazd na obiekt powinien zająć im około 25 minut.
— Ledwo dojechaliśmy. Jechaliśmy tak, jak wskazywała nawigacja, ale 2,5 km przed skocznią okazało się, że droga jest zamknięta. Pokazali nam, że musimy wrócić do miasta i dojechać tam trochę inaczej. Tam utknęliśmy w korku. Trochę nam to zajęło, bo już minęła ponad godzina jazdy. Nagle zobaczyliśmy, że do skoczni mamy 15 minut, więc super. Kilometrów było coraz mniej, więc stwierdziliśmy, że jak nas zatrzymają, to po prostu pójdziemy jak diabli, bo jesteśmy blisko — opowiadał Żyła.
— I faktycznie nas zatrzymali, ale powiedzieli, że jedzie jakiś autobus. Długo nie przyjeżdżali, spojrzałem, to było niecałe 2 km od buta, więc postanowiłem jechać, trochę się ociepli. W końcu jednak autobus przyjechał, policjant go dla nas zatrzymał i pojechaliśmy – dodał.
Okazało się, że to nie koniec problemów. A wszystko dlatego, że Żyła zapomniał… akredytacji. – Na początku nie chcieli nas wpuścić, bo tłumaczyli, że musimy iść z drugiej strony. Pytali, czy mamy akredytację, ale ja akurat jej nie miałem. Paweł i Kuba mieli, więc weszli. Kazali mi pokazać jakiś dowód, że skaczę, więc pokazałem, że jestem na liście startowej, potem legitymację w mObywatelu i mnie przepuścili – śmiał się wciąż aktualny mistrz świata ze skoczni normalnej.
Po zawodach w Lake Placid polscy skoczkowie narciarscy mieli trochę wolnego, który wykorzystali na treningi do mistrzostw. Żyła przyznaje, że zdecydowanie mu to pomogło.
— Dobrze się trenowało, niektóre skoki były naprawdę fajne. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zacząłem dobrze skakać. Potem plan był taki, żeby trochę odpocząć i udało mi się, bo byłem wyczerpany. Nie mogłem się nawet ruszyć, więc jestem wypoczęty i teraz muszę zrobić ostatnie przygotowania. Nie spodziewam się wygranej, ale przyjechałem tutaj, żeby walczyć o medale, bo to jest tego typu impreza. Pójdę „na pełny” ogień i zobaczymy, czy się uda — słyszeliśmy.