NEWS
Skandal w lubelskim szpitalu? Mówiono, że „pół oddziału zamknięto” dla prezesa Kaczyńskiego!

Szef Prawa i Sprawiedliwości trafił pod koniec ubiegłego miesiąca na dwa dni do szpitala w Lublinie. Jarosław Kaczyński miał tam przebywać 20-21 lutego. Jak w ostatnich dniach przekonywała nas „Gazeta Wyborcza”, miał być tam traktowany priorytetowo. Co więcej! Twierdzono nawet, że zamknięto dla niego połowę oddziału. Dyrektor placówki postanowił zabrać głos w tej sprawie na specjalnej konferencji prasowej. Piotr Matej tłumaczył, czy obecność Jarosława Kaczyńskiego rzeczywiście wywróciła funkcjonowanie szpitala do góry nogami.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński w czwartek (20 lutego) polityk przybył do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Został przyjęty na oddział kardiologii. Dlaczego wybrał właśnie tę placówkę? Przypuszczano, że stało się tak dlatego, że szpitalem zarządza Urząd Marszałkowski w Lublinie, którym kieruje Jarosław Stawiarski z Prawa i Sprawiedliwości. Z naszych informacji wynikało, że pobyt w szpitalu był związany z problemami z nadciśnieniem tętniczym.
– Tym razem nie chodzi o kolana. Prezydent od lat leczy się na nadciśnienie i przyjmuje leki. Ma mieć regulowane ciśnienie w szpitalu w Lublinie. Wszystko jest zaplanowane na dwa dni – powiedział nam jeden z polityków PiS.
Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, Jarosław Kaczyński został przyjęty jako „pacjent NN”, czyli osoba o nieznanej tożsamości. Ponadto artykuł twierdził, że podczas przyjęcia byłego premiera zamknięto połowę oddziału kardiologii
Dyrektor placówki Piotr Matej postanowił odnieść się do tych zarzutów na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. – Szpital funkcjonował wówczas normalnie. Przyjęliśmy ośmiu pacjentów, wypisaliśmy dziewięciu. Następnego dnia hospitalizowano 54 pacjentów. Przyjęliśmy sześciu, a wypisaliśmy siedemnastu. Trudno więc mówić o ograniczonym dostępie – tłumaczył. Dodał, że ograniczono jedynie odwiedziny. – Nie tylko na oddziale kardiologicznym, ale też na innych. To jest związane z szerzącą się grypą – zaznaczył, wyjaśniając, że w tym czasie pacjenci kardiologiczni, którzy „byli w stanie chodzić, mogli spotykać się z bliskimi na sali konferencyjnej”. – Pacjentów, których stan zdrowia nie pozwalał na chodzenie, normalnie odwiedzały na sali rodziny – twierdził.
Dyrektor szpitala w Lublinie szczerze przyznał, że Jarosław Kaczyński rzeczywiście został początkowo odnotowany w dokumentacji szpitalnej jako pacjent NN, czyli bez ustalonej tożsamości. – Lekarz udzielający świadczeń medycznych poprosił informatyków o anonimizację pacjenta, ale w międzyczasie personel pomocniczy wstawił nieszczęsnego NN – argumentował. Dodał, że nikt w szpitalu nie miał zamiaru ukrywać pacjenta, a sytuacja trwała zaledwie kilka godzin. – To jest związane z emocjami pracownika. Kiedy ktoś pojawia się na pierwszych stronach gazet, w telewizji, towarzyszą temu emocje. Rozumiem to jako człowiek – zakończył ten wątek.
Jak donosił Onet, Matej wraz z marszałkiem województwa lubelskiego Jarosławem Stawiarskim miał powitać prezesa PiS kwiatami. – 20 lutego nie mogłem powitać pacjenta kwiatami, ponieważ leżałem w tym czasie pod separatorem w szpitalu klinicznym nr 1 w Lublinie. Z tego, co wiem, marszałek województwa lubelskiego Jarosław Stawiarski również nie przywitał pacjenta kwiatami – tłumaczył dyrektor. Jak argumentował, Kaczyńskiemu nie zapewniono specjalnych warunków pobytu. – Pokój jednoosobowy nie jest pokojem VIP. Z tego pokoju korzystają wszyscy pacjenci – stwierdził jednoznacznie.
Narodowy Fundusz Zdrowia zażądał wyjaśnień w sprawie pobytu prezesa PiS na oddziale kardiologicznym szpitala przy al. Kraśnickiej. – Narodowy Fundusz Zdrowia otrzymał od nas wszystkie informacje, o które prosił. Do tej pory fundusz nie zgłosił zastrzeżeń dotyczących ograniczonego lub braku dostępu do świadczeń – zapewnił Matej.