Connect with us

NEWS

Zabójcy Wojtka Króla pozostają bezkarni. 29 lat po śmierci studenta politechniki nadal nie wiemy, kto go zabił.

Published

on

Zabójcy Wojtka Króla pozostają bezkarni. 29 lat po śmierci studenta politechniki nadal nie wiemy, kto go zabił.

Wojciech Król miał zaledwie 20 lat, gdy został przebity kulą wystrzeloną przez bandytę. Student Politechniki Warszawskiej nie miał z nikim żadnych zatargów. Zginął śmiercią przypadkową, bezsensowną. W biały dzień, w centrum Warszawy. Znalazł się w złym miejscu, w złym czasie. „To mógł być każdy z nas” – wspominali świadkowie tragedii. W tym tygodniu mija 29 lat od dramatycznych wydarzeń na ulicy Lwowskiej.

Wojciech Król został zastrzelony przez bandytów

To była jedna z najsłynniejszych spraw w historii polskiego sądownictwa, której echa wciąż nas prześladują. Wojtek Król przyjechał do Warszawy z Kołobrzegu. Dostał się na wymarzone studia na Politechnice Warszawskiej.

Była niedziela, 17 marca 1996 roku. Dwóch handlarzy, kobieta i mężczyzna, od rana handlowało w giełdzie komputerowej na ulicy Grzybowskiej. Około godziny 13.00 handlarze zaczęli pakować towar, a następnie udali się do domu z utargiem. Mieszkali na ulicy Lwowskiej w centrum miasta. Kiedy podjechali pod przedwojenną kamienicę, kręcili się tam dwaj podejrzani mężczyźni. Handlarze nie zwrócili na nich większej uwagi, ponieważ o tej porze ulicą chodził tłum ludzi. Ona wyładowywała sprzęt z samochodu, a on przenosił paczki przez bramę. Tuż przed godziną 14.00 ci sami mężczyźni wyszli z bramy szybkim krokiem. Chwilę później handlarz wybiegł za nimi. Był cały we krwi. „Łapać złodziei!” – krzyknął. Złodzieje uciekli w stronę placu Politechniki.

W tym samym momencie ulicą Lwowską szedł Wojciech Król. Wracał do akademika z bukłakiem wody oligoceńskiej. Do złodziei dołączył trzeci mężczyzna. Przebiegli obok niego, a handlarz krzyknął: – To złodzieje, podepczcie ich!

Morderstwo Wojciecha Króla. Szok w Warszawie

Wojtek nie zareagował. Po przebiegnięciu kilku metrów jeden z uciekinierów nagle wyjął coś z kurtki i szybko się odwrócił. Odgłos strzału rozbrzmiał echem po zabytkowej ulicy. 20-latek upadł na chodnik, jakby rażony piorunem, a złodzieje wskoczyli do niebieskiej taksówki i odjechali. Kierowca taksówki, nie wiedząc, że wiózł bandytów, zakończył kurs na Dworcu Centralnym. Mężczyźni zapłacili, nie czekając na resztę. Kierowca dowiedział się o napadzie dopiero po powrocie na postój taksówek.

W tym samym czasie świadkowie na ulicy Lwowskiej wezwali karetkę. Kiedy karetka przyjechała, Wojtek już nie żył. Jak wykazała późniejsza sekcja zwłok, kula przebiła mu kręgosłup. Zmarł w ciągu kilku chwil.

Wiadomość o zdarzeniu rozeszła się lotem błyskawicy wśród mieszkańców stolicy. Przypadkowa śmierć spokojnego, cichego młodego człowieka wstrząsnęła opinią publiczną. Jeszcze większe niedowierzanie pojawiło się, gdy ujawniono, ile pieniędzy ukradli bandyci. Skradziona torba zawierała 10 000 starych złotych. Po przeliczeniu na nową walutę jest to równowartość… jednego złotego.

Śmierć studenta Politechniki Warszawskiej. Masowe protesty. „To mógł być każdy z nas”

Funkcjonariusze zabezpieczali dowody na miejscu zbrodni przez prawie dobę. Trwały poszukiwania łuski. Dzień po zdarzeniu studenci przechodzący obok krzątających się policjantów nie kryli szoku po tragedii. „Nie pojmuję, jak ktoś mógł zabić bezbronnego człowieka” – powiedziała dziennikarzom „Życia Warszawy” młoda dziewczyna. „Już nigdzie nie można czuć się bezpiecznie, nawet w centrum miasta, w biały dzień!” – skomentował inny student.

– Mieszkaliśmy na tym samym piętrze. Wojtek był zwykłym, cichym facetem. 10 minut przed tragedią szedłem ulicą Lwowską, obok bramy, w której zginął. To mogłem być ja… – tłumaczył inny

Od samego początku ludzie domagali się, aby policja i prokuratura szybko złapali i postawili zarzuty sprawcom tej tragedii. Kilka dni po strzelaninie na ulicach Warszawy odbył się ogromny protest. 25 tysięcy osób, głównie młodzież i nauczyciele akademiccy, przeszło w milczeniu ulicami Warszawy. Trzymali transparenty z napisem: „To mógł być każdy z nas”. Podobne marsze zorganizowano w Gdańsku i Łodzi. Na ścianie kamienicy, w której zginął Wojtek, ktoś powiesił krzyż i obraz święty, zapalono znicze.

Sprawa nabrała charakteru politycznego. Poseł Wojciech Borowik wyznaczył nagrodę w wysokości 1000 zł dla funkcjonariuszy, którzy złapią sprawców.

Na podstawie zeznań świadków udało się stworzyć portret pamięciowy mężczyzny, który oddał strzał. Za pomoc w jego odnalezieniu wyznaczono nagrodę w wysokości 17 000 zł. Tydzień później policja zatrzymała Artura K. i Mariusza S. Niedługo potem zatrzymano również Mariusza C. W kryjówce tego ostatniego policja znalazła kominiarki i łomy. Śledczy uznali to za wystarczający dowód, a funkcjonariusze zostali obsypani nagrodami i awansami.

Cała trójka usłyszała zarzuty napaści, a Mariuszowi S. dodatkowo postawiono zarzut morderstwa i nielegalnego posiadania broni. Został zidentyfikowany przez zaatakowanego handlarza jako ten, który pociągnął za spust. Jednakże pozostali świadkowie nie byli w stanie z całą pewnością wskazać, że to on był strzelcem.

Po roku do ataku trafił akta. pokrywali, że tego dnia w całości na Lwowskiej. Sąd uznał, że materiał dowodowy nie jest dostępny, a prokuratura oparła się na domysłach. Podczas pracy śledczy popełnili dodatkowo wiele błędów, nie dopełniając m.in. wszystkie procedury związane z badaniem zapachowych. 25 października 1999 r. sędzia Barbara Piwnik mózga werdykt: – Niewinni. Domniemani sprawcy pozostali bez kar. – Oskarżyłem właściwą osobę. Sąd nieprawidłowy, uzasadniony – uzasadniony po wyroku uniewinniającym prokuratora Krzysztofa Stańczuka.

w 2005 r. zapadł jeden wyrok. Artur S. trafił na 5 lat za kratki za napad. Jednak odpowiedzialny za śmierć studenta do dziś nie poniesionego kary. O dramatycznych wydarzeniach przypomina tylko tablica przy ul. Lwowskiej.

 

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2024 Galaxyhub24